TAI CHI – TAI KI KUNG
Szkoła Mistrza Ming Wonga CY styl San Feng
Szkoła Mistrza Ming Wonga CY styl San Feng
Twarz bez zmarszczki,
z delikatnym uśmiechem,
podobna do widzianego
portretu Buddy.
Czarne korale oczu
przenikają na wylot.
Wyrozumiały,
nic nie chce.
Mój Mistrz pomaga mi
w drodze do Nieba
Czepiam się go
jak liana
i z ufnością
dotykam
jego cierpliwości.
Moja przygoda z Tai Chi to ćwiczenia w szkole stylu Yang z Tomaszem Nowakowskim od 1988 roku. W 1990 zaczęłam prowadzić grupę. W 1996 przeszłam do szkoły Mistrza Ming Wonga C. Y .i dostałam pozwolenie na prowadzenie zajęć San Fenga. Pozwolenie Mistrza jest czymś wspaniałym, to tak jak zdanie matury.
Ćwiczę codziennie o godzinie 8 rano w sali klubu „Pod Gruszą” ul. Popieuszki 16 z grupą ludzi, którzy powoli stali się moją rodziną. Tutaj wielkie podziękowanie dla Spódzielni WSM Żoliborz Centralny, która udostępnia salę bezpatnie. W dzisiejszej komercji jest wyjątkiem wymagającym podkreślenia. Mimo codziennych treningów, potrzebuję nauczycielskich konsultacji. Rolę taką spełnia moja przyjacióka i nauczycielka Lada Malinakowa – Nosal, która prowadzi zajęcia przez Eko – Oko. Ćwiczenia Tai Ki Kung – to coś najlepszego, co mi się w życiu przydarzyło. Mimo że jestem od wielu lat na emeryturze, czuję się młodo i mam siłę do przeżycia ciosów, jakich mi życie nie szczędziło. Zdrowa jestem i sprawna. Jako młoda kobieta byłam bardziej obolała niż teraz. Regularne lumbaga i choroba wrzodowa są historią. Zdegenerowany kręg szyjny jest całkowicie zdrowy. Psychicznie czuję się odmłodzona i szczęśliwsza niż przed laty.
Jestem żywą reklamą Tai Chi – Tai Ki Kung.
W 1963 ukonczyłam ASP w Warszawie na wydziale grafiki u prof. Juliana Pałki.
Od 1969 do 1988 roku wspólnie z Ewa Kuleszą – Baumgarten, jako spółka autorska,
projektujemy i wykonujemy mozaiki, projektujemy wnętrza,
projektujemy książki dla wydawnictw „Ruch” i „Nasza Księgarnia”.
Od 1988 roku samodzielnie: projektuje witraże, ex librisy, mozaiki, które sama wykonuję
i maluję portrety.
Jestem rzeczoznawcą Ministerstwa Kultury i Sztuki w zakresie oceny dzieł sztuki współczesnej.
Miałam 4 wystawy indywidualne.
Za mozaiki otrzymałam nagrody: Wyróżnienie Ministra Spraw Wewnętrznych za prace w budynku PESEL i II zespołową Nagrodę Ministra Budownictwa za mozaiki w hali sportowej w Puławach
Wydałam drukiem książki: pamiętniki „Kocham”, wiersze- „Pierwiosnki i przebiśniegi” oraz „Nie tylko erotyki”.
Jestem członkiem Komitetu Ochrony Pamięci Narodowej.
Staram się przez tę organizację o rehabilitacje dziadka Stanisława Rodowicza zamordowanego w Katyniu.
Od 1988 roku uprawiam Tai Chi (Tai Ki Kung) w szkole nauczyciela stylu San Feng, mistrza Ming Wonga C.Y.
Prowadzę zajęcia Tai Chi od 1990 roku
Zajęcia odbywają się codziennie o godz. 8,00 w sali 26 przy ul. Popiełuszki 16
Tai Chi w moim życiu
Moje spotkanie z medytacją w ruchu, czyli Tai Chi, było w Grzegorzewicach, na treningu psychologicznym. Trafiłam tam w okresie, kiedy cały świat mi się wywrócił, a zajęcia miały mi pomóc w lepszym staniu na ziemi.
Przed zajęciami był blok ćwiczeń wyciszających, uspakajających i rozluźniających. Była to medytacja w/g techniki buddyjskiej, przeniesiona z Sangi Koreańskiej, bieg transowy i ćwiczenia Tai Chi. Tai Chi prowadził Daniel Rosiński, ze szkoły Nama. Był to zestaw 8 form brokatowych i trwał około 15 minut. Te ćwiczenia były wspaniałe. Nigdy przed tym nie spotkałam się z niczym podobnym. Miałam wtedy 45 lat, ciężką depresję i nigdy nie uprawiałam żadnej gimnastyki, ani żadnych sportów. Żyłam niehigienicznie i bardzo dużo pracowałam, po 10 godzin w pozycji kucznej. Efektem pracy były regularne lumbaga, lub zawiania, po których kurowałam się u masażystów. Krąg szyjny po prześwietleniu, okazał się do wymiany. Dokuczał mi tak, że nie mogłam utrzymać ołówka w ręku.
Trening trwał 6 dni i codziennie rano biegłam do sali na ćwiczenia. Ostatniego dnia, w sobotę 24 maja 1983 roku podczas jednego z ćwiczeń, miałam przeżycie mistyczne. To było coś, czego nie można nazwać słowami, ani opowiedzieć.
To przeżycie upewniło mnie, że Tai Chi to moja DROGA! Niestety minęło kilka lat, zanim znalazłam szkołę . W 1988 roku, pojechałam na spotkanie z Buddyzmem Zen do Przesieki pod Jelenią Górę. Podczas przerwy w siedzeniu, na podwórzu jakiś chłopak wykonywał przepiękne taneczne ruchy. Był to Marek Szymański i ćwiczył 24 Formy Pekińskie. Dowiedziałam się od niego, że w Warszawie jest szkoła Tai Chi. Marek podał mi adres i terminy zajęć. Po powrocie do domu zaczęłam ćwiczyć i mogę powiedzieć , że przez cały czas aż do 1996 roku nie opuściłam żadnych zajęć, chyba że byłam chora, lub musiałam gdzieś wyjechać.
W 1989 roku spotkałam doktora medycyny chińskiej, Krzysztofa Romanowskiego, który zmienił moje dotychczasowe odżywianie. Zarządził oczyszczenie organizmu.. Do tej pory jestem wegetarianką!
W 1996 roku przeniosłam się do Szkoły Tai Chi Kung i innych sztuk taoistycznych Mistrza Ming Wonga C.Y.
Mistrz Ming to oddzielna opowieść. Nie ma chyba człowieka, który by nie pokochał Go całym sercem. Jest niewielkim Chińczykiem, mieszkający w Rzymie, ale jest to największy mój autorytet i Wielka moja MIŁOŚĆ!
W Warszawie szkołę Tai Chi Kung prowadzi Lada Malinakova Nosal. Bardzo pomaga mi Ona w moim życiu. Nauczyła mnie przebaczania, uczy mnie znalezienia równowagi w ciele i w moim wnętrzu. Mimo, że prowadzę grupę od wielu lat, to zawsze z radością przychodzę do mojej Nauczycielki na cotygodniowe zajęcia. To nie tylko Tai Chi, to potem rozmowa i wspólny posiłek. Tu zawsze mogę liczyć na otuchę i rozwianie moich wątpliwości.
Od kilku lat mam ustabilizowane życie. Mam wspaniałego męża, poszukującego i wyrozumiałego. Mam zapewnioną egzystencję, mam trochę prac w swoim zawodzie i mam CODZIENNE ĆWICZENIA !
Mój mąż Bogdan też ćwiczy Tai Chi, Wyjeżdża ze mną na obozy i również medytuje codziennie. To bardzo pomaga, jak partner rozumie.
Minęło już tyle lat! Jestem teraz 71 letnią kobietą a wszystkie dolegliwości jakie miałam kiedyś- ZNIKNĘŁY. Nie mam lumbaga, zawiań, nie mam owrzodzenia dwunastnicy, nie mam kłopotów z kręgosłupem i depresji. Pomagam swojej pasierbicy w wychowywaniu bliźniaków. Mają oni teraz 4 latka, ale do tej pory każde nasze spotkanie to przewijanie, karmienie i noszenie.. jak to przy małych dzieciach.
Jestem sprawna i żyję bez lęku!
Najważniejszy jednak jest fakt, że NIE CZUJĘ SIĘ STARO! czego życzę wszystkim.
Wanda Rodowicz
Przed Teatrem Komedia na Żoliborzu 1994 rok
Medytacja Złotego Łańcucha
Praktykujemy na Żoliborzu
Praktykujemy na Żoliborzu
Forma Nosorożca zamieniającego się w Ognistego Smoka
Forma Matki
Otwarcie Formy Matki
Niebo w Żegarach
Wanda Rodowicz z meżem Bogdanem